Kiedy siedziałam w domu, nie wiedziałam jak zając ręce, co
robić, jak się czuć. Źle mi było, z tym że Fabian cały czas mnie utrzymywał. Że
nie mogłam się przełamać i poszukać pracy.
Tego dnia powiedziałam sobie dość, więłam laptopa
chłopaka i wpisałam wyszuiwaną frazę
Praca dla dziewczyny
bez doświadczenia. Warszawa
Wyskoczyła kilka wartych uwagi ogłoszeń, kilka totalnie z
innej planety, kilka równie śmiesznych.
Praca na magazynie,
2/2 1500 zł miesięcznie + ubezpieczenie zdrowotne.
Szukam pań w
przedziale wiekowym 19-30 lat.
Potrzebne badanie
sanepidu oraz dostępność w wyżej wymienionych godzinach pracy.
Numer
kontaktowy: 888 888 888
CV wysyłać na adres qwertyuiop@o2.pl
Niewiele myśląc zaczęłam pisać swój życiorys, podałam jakże
ważne informacje, ale o ostatniej pracy niewspomniałam nic. Pracy... dobre sobie
Wysłałam wiadomość e-mailem, zostało czekać dalej. Czułam
się w pewien sposób z siebie dumna, że postawiłam na swoim, nie jestem ani jego
kobietą, ani siostrą… więc nie może mnie utrzymywać.
CV przesłałam również w inne miejsca, liczmy na pozytywny
odzew.
Kiedy spojrzałam tęsknie na zegarek, uderzyła mnie
świadomość, że Fabian niebawem wróci z treningu, a ja siedzę w piżamie z jego
komputerem na kolanach, a obiadu ani słychu ani widu.
Po względnym ogarnięciu samej siebie. Przeszłam do kuchni
gdzie zaczęłam tłuc kotlety schabowe i obierać ziemniaki.
Gdy ziemniaki dochodziły we wrzątku, usłyszałam szczęk
przekręcanych kluczy.
Stanęłam uśmiechnięta w drzwiach i gdy ujrzałam Fabiana
rzuciłam mu się dosłownie na szyję.
Uśmiechnięty objął mnie silmymi ramionami i z łatwością
znalazł drogę do moich ust.
-Mmmm.. takie powitanie to ja mogę mieć codziennie. Więc wyjdę
jeszcze raz- ze śmiechem ruszył w stronę drzwi.
-Gdzie mi idziesz, nie skończyłam się przytulać- ponownie
zatonęłam w jego ramionach napawając się jego bliskością, zapachem, głaskał
mnie czule po głowie, i gdy pocałował mnie w jej czubek usłyszałam głośne
chrząknięcie.
Wybita z rytmu spojrzałam za niego i stanęłam wbita w
ziemię. To znaczy w panele.
Przede mną stał i patrzył z szerokim uśmiechem mężczyzna
którego wiele razy widziałam w telewizji,
pan Wojciech Drzyzga we własnej osobie.
-Ee… no. Dzień dobry. – odsunęłam się od Fabiana, stając vis
a vis z jego ojcem.
-Dzień dobry, a nawet bardzo dobry!- Wyciągnął ku mnie dłoń,
a kiedy podałam mu swoją ucałową ją, ohoho tego się nie spodziewałam,
zarumieniona spojrzałam wymownie na Drzyzgę juniora, który tylko z uśmiechem wzruszył
ramionami.
-W takim razie zapraszam do stołu, zaraz będzie obiad.
Gdy weszłam do kuchni by odcedzić ziemniaki do uszu
dotarły mnie strzępki męskiej rozmowy
-fajna nie ?- oh jak ja mu ten uśmieszek wybiję z zębami to
żadna fanka nie będzie go chciała, ale zrobiło mi się ciepło na sercu,
-miła, sympatyczna,
czemu ją wcześniej ukrywałeś synu.
-oj tato.. –kiedy ubijałam ziemniaki czułam na sobie dwie
pary oczu wpatrujących się w moją pracę.
-Fabian, bądź tak miły i wyjmij szklanki co ?
Gdy zdjęłam z ognia kotlety, rozłożyłam je na talerzach i
nalałam do szklanek wody. Gdy podałam obiad, sama w końcu usiadłam i zaczęłam
jeść.
Panowie rozmawiali o meczach, treningach, zagrywkach, po
prostu o siatkówce, czyli całym ich zyciu.
Jak urzeczona słuchałam fabiana jak wypowiada się o tym
sporcie, z taką miłością, uwielbieniem.
Spojrzałam w jego roześmiane oczy, w tym momencie spojrzał
na mnie i uśmiechnął się szeroko
-To dzieciaki, jak się poznaliście?- zakrztusiłam się
ziemniakiem i zaczęłam kasłać, cóż niezbyt elegancko ale bywa.
-Ada pomogła mi… gdy, no wiesz… Anita mnie zdradziła.
Spotkała mnie na ulicy, i zaprosiła do siebie, przenocowała, a później znosiła
moje biadolenie. W zasadzie, pomogła mi w całej krasie
-nie bałaś się brać nieznajomą osobę ze sobą do domu? –pyta
patrząc niedowierzająco
-Widzi pan to chuchro? To co że wysoki, on nawet muchy nie
potrafiłby zabić. – gdy wypowiadam te słowa, ojciec Fabiana wybucha gromkim
śmiechem a owy chłopak napompowuje policzki, przez co wygląda jak chomik. Pod
stołem łapię jego rękę, i ściskam, kontynuuję głaszcząc ją kciukiem, - poza tym, od niego bije po
prostu… fabianowatość. Taki ciepły misiek, i to pozwoliło mi zaprosić go do
siebie. – czuję jak ściska delikatnie moją rękę. Patrzę mu w oczy i widzę
uczucie. Wielkie, tylko dla mnie. Dla nikogo innego.
-Ah ta młodość. Właściwie przyjechałem aby zaprosić Fabiana,
ale w takim wypadku i ciebie Adrianno na urodziny.
-Oh. –kolejny wydatek, niemam sukienki.. cóż wymyśli się
coś…
-Jasne tato, będziemy.
-Dobrze, Ado, dziękuję za naprawdę domowy posiłek, ale teraz
musze lecieć, co aby Jasia nie wpadła w szał, gdzie się szlajam. No więc synku,
cieszę się z twojego szczęścia i dbaj o tą kobietkę. –Uścisnął jego dłoń, a
mnie po prostu przytulił, aż się miło robi na sercu. Kiedy Senior wyszedł
spojrzałam na fabiana zabójczym wzrokiem
-Drzyzga!
-No kochanie, nie wiedziałem, że przyjedzie, w zasadzie
mieszają niedaleko, ale wiesz… Nigdy ni ebyło bez zapowiedzi, spotkałem go na
klatce, nie wchodził, bo myślał że nikogo nie ma. Ale powiem… przywitanie… było
niesamowite! Będą mieć o czym plotkować.
-Kto?-pytam zduszony głosem
-Moi rodzice. Mama zapewne za jakąś godzinkę zadzwoni,
przeprowadzi wywiad środowiskowy i będzie chciała przyjechać. Ja już ją znam.
Chodź siądziemy sobie-ciągnie mnie na kanapę, przez co ląduję na jego kolanach
-Nie jest ci ciężko ?
-Kochanie? Proszę cię, więcej na siłowni podnoszę. – mruknął
wtulając się w zagłębie szyi.
Wie jak to uwielbiam, wie jak na mnie to działa.
-Wysłałam CV do kilku firm. Może znajdę jakąś pracę
-Aduś no! Mówiłem, że nie musisz-wiedziałam, że tak będzie…
-Drzyzga! Taki pewny jesteś? Dobrze to idź do sklepu kup mi
3 paczki tamponów, z 5 pisemek dla kobiet, najlepiej cosmopolitan i avanti,
jakieś babskie pierdółki w postaci
lakieru… albo nie. Bo pomyślą, że jesteś uczynnym partnerem i staniesz się
łakomym kąskiem. Będziesz mieć brzydką Adę. Ot co.
-Zazdrosna?- mruknął z uśmiechem
-Ja? O co niby ? – szeptam całując go delikatnie. Uwielbiam
strukturę jego ust. Są tak… idealnie dopasowane do moich, a ten lekki zarost
dodaje uroku…
-Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie kochanie.
Niby już to słyszałam, niby wiem co się działało po tym,
ale…jestem nieprzyzwyczajona do takich wyznań. Zarumieniona schowałam głowę w
jego ramiona mocno się wtulając.
-Tak bardzo, bardzo… i nie pozwolę ci odejść. Chociażby
miało by tu być twoje więzienie. Nie pozwolę.
Wyciszyłam się i wsłuchałam w rytm bicia jego, mojego serca…
Usnęłam
Obudził mnie śmiech mojego faceta, mojego? Mniejsza.
-Tak mamo, będziemy na sto procent! Tak, tak, na tysiąc
nawet, ja ciebie też.
-mamusia? –spytałam siadając wygodniej
-Oczywiście, mówiłem ze tak będzie, no kto jest medium?
-Na pewno nie ty! Sprzątaj po obiedzie, ja idę się
ogarnąć.
-Kobiety.
Weszłam do łazienki, w zasadzie to wleciałam, potknęłam się
o stertę brudnych ubrań Fabiana.
-Fabian! – wydarłam się z łazienki, po chwili przyszedł ze
skulony, śmiesznie to wyglądało, jednak mi do śmiechu nie było. –Kochanie, ja
rozumiem. Zmęczony, wręcz styrany. Ale na litość boską. Dlaczego nie wrzucisz
ich do kosza albo od razu do pralki, tylko przy samym wejściu, chcesz zebym się
zabiła, czy co? Wkładaj to już do pralki, i nastawiaj pranie, ja nie będę tego
sprzątać. – wychodzę zła z toalety dając mu miejsce do popisu. Załamana patrzę i
patrzę. Po całym mieszkaniu leżą porozrzucane ubrania, nakolanniki, ręczniki.
Wiem co będziemy dziś robić.
-Już, pralka włączona. – staje dumny, jednak gdy widzi moją
minę, jego uśmieszek niknie z ust – co kombinujesz ?
-Sprzątamy, dziś, teraz, już. -podwijam rękawy i parskam
śmiechem widząc zdezorientowaną minę siatkarza- no co, mieszkasz z kobietą.
Myślisz, że podoba mi się ten bajzel?
-No nie..
W trakcie gdy chłopak przebiera się w wygodniejsze ciuchy
podchodzę do szafki skąd wyciągam płyny do mycia, szmatki, miotłę i odkurzacz.
-Co mam robić?- pyta patrząc zdziwiony
-Pozbieraj swoje rzeczy, poukładaj je stertami, a później
włączymy pranie. Ja powycieram kurze, bo na mycie okien już jest za późno,
jutro to zrobię, ale dziś odsyfiamy dom!
Chodzi po mieszkaniu z miną cierpiętnika i aż chce mi się
śmiać, gdy na niego patrzę. Ściągam po kolei każde zdjęcie, pamiątkę,
medale, puchary, wycieram je i odkładam na miejsce. Przecieram telewizor i
szafki.
Przechodzę do łazienki gdzie patrzę załamana, dwie kupki,
dwie wierze. Dwie sterty brudnych ubrań, ręczników bielizny leżą na posadce
czekając na wypranie. Fabian patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem, całuję go
przelotnie wyganiając z łazienki, myję prysznic, wannę, toaletę. Przecieram
glazurę, wycieram szafkę nad lustrem.
Następnie kuchnia, i mieszkanie jest względnie posprzątane.
-Kochanie, nie ma nic w lodówce.
-Ubieraj się, idziemy na zakupy! – zacieram ręce, gdyż nie
ma nic lepszego niż zakupy, to nic że nie ciuchów. Lubię robić coś dla kogoś.
No i dla mnie
Przechodzę do swojego pokoju, wyciągam z szafki dżinsy,
niebieską tunikę, rozczesuję roztrzepane włosy, delikatnie się maluję i
wychodzę.
-Jestem gotowa!
-Ja już też- ubrany w czarne spodnie, zieloną koszulę i
białe conwersy wygląda jak ciacho. Moje ciacho
-no wiesz. Przecież ze twoje. –powiedziałam to na głos?
Całuję go delikatnie, widzę, że ma ochotę na więcej, więc odsuwam się na
bezpieczną odległość. Zakładam skórę, buty na lekkim obcasie i wychodzimy
trzymając się za ręce.
Wsiadamy do czarnego mercedesa chłopaka, zapinam pasy i
ruszamy ku TESCO. Dłoń chłopaka zalega na moim kolanie, zabiera ją tylko aby
zmienić biegi. Za każdym razem zerkam na niego.
To ciacho jest moje. I kocham go. I to bardzo.
Kiedy stajemy pod supermarketem wysiadamy, lapie mnie za
rękę i wchodzimy.
Kierujemy się ku zakupom. Serki, serunie, masło, mleko,
chleb, warzywa polecane przez Makłowicza, słodycze, woda. Kiedy staję przy
kasie, zauważam kilka paczek prezerwatyw. Nawet nie wiem kiedy je dorzucił.
Patrzę znacząco na Drzyzgę gdy ten z szarmanckim uśmiechem stwierdza, że się
przydadzą. Gdy nadchodzi nasza kolej zarumieniona patrzę na starszą panią,
która kasuje owe gumki. Pakuję je do torebki czerwona niczym burak.
Przechodzimy jeszcze do ciastkarni gdzie kupujemy duży
kawałek makowca, gdyż nachodzi nas ochota na słodkie.
W jednej ręce dzierżąc całe zakupy w drugiej moją dłoń
Fabian idzie uśmiechając się po swojemu, zagryzam wargę, marząc by dowiedzieć
się co przechodzi mu przez głowę.
Wkłada zakupy do bagażnika i otwiera mi drzwi.
Po dziesięciu minutach zajeżdżamy pod dom, pomaga mu biorąc
lżejsze siatki i otwieram drzwi.
Rozpakowując siatki czuję dłonie na biodrach.
-Fabian,..
-Poczekają, chodź. Siada na kanapie a ja siadam na nim okrakiem.
-Hmm? –zagryza wargę patrząc mi na usta, wiem co ma na
myśli. Przybliżam usta do jego. Nastawia się , czekając na pocałunek.
Przybliżam się do niego jeszcze bliżej, przesuwam językiem po jego wardze,
niczym zgłodniały, wpija mi się w wargi.
-Zakupy- szepczą podniecona jak nigdy
-chyba gumki, poczekaj.- uśmiecha się w ten swój sposób, gdy jest napalony i wychodzi do jadalni, gdzie leżały owe prezerwatywy i po chwili znalazł
się tuż obok mnie.
Coś wydaje mi się, że nie położę się dziś spać spokojnie…
Szit szit szit.
Badziewie badziewiem.
Wybaczcie.
Czuję się źle, fizycznie, bo psychicznie nawet nawet nie
jest źle.
Po raz kolejny NFZ okazuje się pomyłką, więc lepiej nie
chorować, nie umawiać się na operacje, w ogóle najlepiej nie żyć. !
Idę farbować kłaczki. Witaj słodkie kapuczino!