Blog całkowicie poświęcony Magdzie, bo bez Ciebie kochanie byłabym nikim.

sobota, 30 marca 2013

EPILOG



Poczułam coś mokrego na twarzy, łzy?
Otworzyłam leniwie jedno oko, ale poraziła mnie jasność pomieszczenia więc gwałtownie je zamknęłam.
Usłyszałam rozradowany krzyk, nie rozumiałam słów.
Ale ktoś krzyczał, kobieta? Mężczyzna?
Nie wiem.

Siedziałem przy jej łóżku, trzymając w rękach jej wątłą dłoń. Otworzyła jedno oko, jednak zaraz je przymknęła, zawołałem siostrę, która przybiegła po chwili.
3 dni bytu o jej stan. Trzy dni walki ze śmiercią. Wyszedłem z pokoju i osunąłem się po ścianie.
Ukryłem twarz w dłoniach, byłem szczęśliwy, jak nigdy. Żadne uczucie dotąd mi znanych… nie spowodowały takiego stanu…

3 dni wcześniej.
Kiedy kobieta osunęła się po ścianie, po chwili tuż obok niej znalazło się mnóstwo osób.
Sanitariusze, lekarze pielęgniarki.
Onkolog prowadzący jej przypadek zamknął się z ginekologiem w sali konferencyjnej.

Mężczyzna jechał z sercem na dłoniach, czuł że jego przybycie nic nie wskóra,, że zostanie odesłany z kwitkiem. Nikt nie powinien się tak bawić żadnymi uczuciami innych ludzi. Nikt.
Kupił bukiet krwisto czerwonych róż i niczym nastolatek z trzęsącymi się kończynami zapukał do drzwi.
Nikt nie otwierał, usiadł tuż przy drzwiach i czekał.
Czekał, czekał, czekał.

-Fabian, - poczuł delikatne szturchanie- Fabian, wstawaj, nie będziesz spał na korytarzu.
Zerwał się na równe nogi, nie oczekiwał postaci matki ukochanej, ale widząc smutny wyraz twarzy i zapłakane czerwone oczy wszedł za kobietą nic nie mówiąc.
Kiedy usłyszał całą prawdę rozpłakał się.
Zostawił przywiędłe kwiaty i pojechał w stronę szpitalu.

Przesiedział 3 dni, ciągnących się w nieskończoność dni.
Wyglądających tak samo, codziennie powtarzając rytuał spania na niewygodnym szpitalnym krześle, robiąc przerwy na prysznic, i szybki obiad, który i tak kończył w Sali.
Nie odchodził na krok.
Czuwał.

A ona dryfowała, między jawą a świadomością.
Przebudziła się. czas wszystko naprawić.

2 dni później

-Pani Adrianno. Nie oszukujmy się, czas jest tykającą bombą.
Trzeba jak najszybciej podać panią operacji. Czas tyka, jak zwariowany.
Kiedy siedziałam w szpitalnym pokoju, czułam jak lekarze napierają na moją decyzję.
Grają na moich uczuciach, nie wyganiając płaczących matki i babci, podsyłając smutne pielęgniarki…
Wiedziałam, że zgodzę się na operację. Wiedziałam  po tym jak przy moim łóżku znalazł się Fabian.
 Wiedziałam, że nie będzie już tak jak kiedyś, jak dawniej, ale… chciałam spróbować.
-Jestem gotowa. Chcę żyć.
Lekarze klasnęli uradowani, jeden wyszedł wykonując telefon, drugi zamawiał przez interkom salę operacyjną.

2 dni później.

Kręcił się po korytarzu, od okna do okna. Zerkał na leżącą wśród białej pościeli ukochaną kobietę.
W kieszeni płaszcza ściskał kwadratowe pudełeczko wyłożone atłasem.
Wiedział, że chce z nią spędzić resztę życia. Ale nie chce się oświadczać, nie teraz nie tutaj. Jak wróci z nim do Warszawy.
Pobiorą się i zabiorą się za tworzenie potomstwa. Trzeba zaludnić kawałek świata. – operacja się udała.
Trzeba czekać aż Ada wybudzi się ze śpiączki,

Usiadł przy pooperacyjnej i dopijał kubeczek kolejnej tego dnia kawy.
Pielęgniarki patrzyły na niego z litością. Jedna w końcu zgodziła się przemycić go do ukochanej,
Ubrany w szczelny kitel, wszedł do niezwykle sterylnej sali. Usiadł koło niej, złapał ją za dłoń. Całował ją, głaskał.
-Jestem tu. Kocham cię. Jutro przyjdę. Jak wrócę, chcę byś już nie spała.

A ona spała.

Kiedy minęły dwa kolejne dni, lekarze zaczęli się niepokoić.
Nie powiadamiali najbliższych o możliwych konsekwencjach,…

Kiedy przy jej łózku siedziała zmarnowana kobieta, sciskała jej dłonie, głaskała po twarzy, co rusz całowała
Jej dziecko,  jej jedyne dziecko leży nieprzytomne, już 4 dzień. Nieruchomo, nie dając znaku życia.,
Wygoniła Fabiana do domu w celu przespania kilku godzin przed wyjazdem do Warszawy,
 Tak, pokonywane co dwa dni prawie 400 kilometrów źle działa na organizm, ale nie może mu tego zabronić.
Kiedy żegnał się z ukochaną, wykąpany, świeży, z torbą treningową w samochodzie, poczuł coś dziwnego przypływ adrenaliny przechodzący przez całe ciało.
Pożegnał się matką Ady i wyszedł.


Kiedy weszła do Sali jej córki widok jak zobaczyła zatrzymał jej serce
Ada siedziała na łóżku i piła podawaną wodę przez pielęgniarkę
-Moje dziecko- rozpłakała się i podbiegła do łóżka, rzucając w kąt torebkę.
-Cześć mamo.  –uśmiechnęła się szeroko

Biegał czwarte okrążenie, gdy Bednaruk zawołał go z ławki
-telefon.
Wziął aparat do ucha i gdy się rozłączył, ze łzami szczęścia zaczął ściskać trenera
-Ada się obudziła. Ja…
-Leć, tylko uważaj na drodze.- poklepał go po plechach

Rok później

-Czy Ty Adrianno, bierzesz sobie tego o to Fabiana za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?
-Tak, tak biorę- popatrzyła ze łzami w oczach na przyszłego męża
-Czy ty Fabianie…
-TAK, po stokroć tak! – nie dał dokończyć księdzu, co rozbawiło wszystkich gości – to znaczy, przepraszam, ale biorę.
-Poproszę obrączki- Maks podszedł trzymając dwie złote obrączki na poduszeczce . Uśmiechnął się szeroko do młodej pary, wiedział, że to się tak skończy!
-Przyjmij tę obrączkę w imie mojej miłości do ciebie-  Powtórzyli po księdzu, najpiękniejsze słowa na świecie
-Teraz możesz poca…
Fabian już ją całował, przytulał, położył dłoń na lekko zaokrąglonym brzuchu, kościół ponownie przeszła salwa śmiechu i bicia braw.
-Witam pani Drzyzga.
-Witam panie Drzyzga, wiesz, będą mnie porównywać do Ewy…
-Ale jesteś piękniejsza od Ewy, żono – ucałował ją raz jeszcze.

Rok później

-Fabian, weź Witka proszę, ja idę po resztę zakupów.
Mężczyzna porwał syna w ręce i zaczął nim kręcić, mały piszczał, śmiał się , kurczowo trzymając się rąk taty
Jednak kiedy usłyszeli  głuchy łoskot, postawił malca na ziemię i pobiegł w stronę leżącej na ziemi żony,
Wyjął telefon, i drżącym głosem podał adres dystrybutorce karetek.

3 miesiące później.

-Ada była niesamowitą osobą. Pełną wiary i nadziei jaką była walka z rakiem.
Wychowywane dziecko w miłości, przyjaźni to są świadczenia wierności w łaskę i wolę Bożą…
Zostawiła tu na ziemi męża, syna których będzie doglądać z nieba.
Przegrała Tą walkę, przegrała walkę z najgorszą chorobą, jaka może dotknąć młodą kobietę.
Spoczywaj w spokoju, dziecinko, Teraz poproszę męża, Adrianny o kilka słów.- sypnął piachem i zszedł ku zapłakanej matce dziewczyny
-Jesteś, byłaś i będziesz moim dobrem. Moim szczęściem, opoką. Kocham Cię i będę kochał.
Wziął delikatną garść piasku i sypnął na białą trumnę
Podszedł do siedzącego na kolanach teściowej syna i przytulił go mocno, ukrywając twarz w jego ramionach
-Tatusiu, cemu paces? Nie pac. Gdzie mama?
-mama jest synku, mama jest w niebie, u aniołków o tam- wskazał ręką w niebo. Pożegnaj się z mamusią- dał mu garstkę piasku i wskazał dół.
-ale mamusia jest tam!- sypnął piaskiem w górę, a ten się  z wiatrem uniósł i opadł na pokrywę
-Tak syneczku, mamusia jest tam…

Przepraszam, nie wiedziałam jak zakończyć, jak dorowadzić to do końca
 Smutny bo i ja smutna.
Jestem ZDROWA. Wiedźma ma chyba tylko cukrzycę.
Żaden rak, nieborak nie jest mi znany. Więc…
Wszystkiego co najlepsze w białe święta wielkanocne.
A tymczasem idę piec ciasto.
Niebawem pojawi się nowy blog. Info podam tutaj J ahoj!

piątek, 22 marca 2013

część dziesiąta.



Pomiędzy Gdańskiem a Koszalinem gdzie miałam przesiadkę, wyrzuciłam kartę SIM przez okno. Dręczyły mnie wiadomości, telefony. Napisałam tylko mamie, że będę koło 6 w domu. Żeby się nie martwiła.  
Siedziałam ze starszą panią w przedziale, która spokojnie znosiła moje szlochanie.
Nie pytała, nie dociekała, po prostu była tak, jakby jej nie było.
Jak nasza miłość.
Nieprzespana droga, pomieszana z chwilowymi snami, spowodowała, że wysiadłam w Koszalinie wyglądając jak zombie.
Zawołałam taryfę, i piętnaście minut później znalazłam się przed drzwiami. Zapukałam cichutko, weszłam do środka gdzie w kuchni czekała już mama.
Podeszła, przytuliła, nie pytała.
Poszłam się położyć. Odespać podróż. Kręciłam się z miejsca na miejsce, bolał mnie brzuch, głowa. Tłumaczyłam sobie to nerwami.
Przebudziłam się z reakcją wymiocin.
Zwróciłam całe śniadanie, plus jakieś trzy czwarte własnej osobowości.
Podejrzewałam najgorsze. Modliłam się tylko, aby to były złe lęki.
Umyłam się, przebrałam w czyste ciuchy. Zeszłam do kuchni gdzie leżała karteczka
‘Jestem w pracy, będę po 18. Mama’ spojrzałam na tarczę zegarka. 13 40
Ubrałam buty, kurtkę, i z sercem na dłoni poszłam w stronę najbliższego panaceum
Po uprzednim zarejestrowaniu się stanęłam w kolejce do ginekologa.
Kiedy nadeszła moja kolej, z drżącymi kończynami weszłam do gabinetu.
Pokazałam swoją książeczkę zdrowia, przedstawiłam najważniejsze wiadomości, nie ujmując poprzedniej pracy
-Nie jest pani w ciąży- ulga jaka przeszła moje ciało była nie do opisania. Po wykonanych badaniach, lekarz siedział z niewyraźną miną, więc strach obleciał mnie po czubki włosów.-jednak badania mnie niepokoją. Hemoglobina i Leukocyty są bardzo, ale to bardzo podwyższone. I te bóle. Nie wiem… będzie trzeba ponowić badania, ale to nie dzisiaj. Przepiszę pani coś na ból, nic innego na razie nie mogę zrobić. Ale jutro z rana proszę się wstawić na oddziale doraźnym, będę tam od 7 30. Proszę, to skierowanie.
Wychodząc z gabinetu czułam w pewien sposób ulgę, lecz słowa lekarza zaniepokoiły mnie na tyle, bym mogła zapomnieć o nim.
Wchodząc z siatkami zakupów do domu, nie myślałam już o niczym. Złapał mnie gwałtowny ból, tak, że poczułam się lekka, przed oczami miałam mroczki, a  później tylko ciemność.

Siedziałem w domu, patrząc na zdjęcie w telefonie. Straciłem ją. Straciłem na zawsze.
‘nie ma takiego numeru’
Czego mogłem się spodziewać…
Sam sobie wbiłem nóż w plecy, sam. Kurwa! Rzuciłem telefonem w ścianę. Oparłem ręce na dłoniach, czy zawsze musi się coś spierdolić? Czy zawsze JA muszę coś spierdolić…
Usłyszałem pukanie do drzwi. Zebrałem się w sobie. Wpuściłem Anetę z walizkami do domu, pokierowała się do dawnego pokoju Ady, a ja zszedłem na dół po resztę.
Wnosząc torby czułem się jakbym był obserwowany. Rozejrzałem się wokół, jednak nie zobaczyłem nikogo.
-Siada ci na łeb idioto. – mamrocząc pod nosem obelgi kierowane do siebie samego wszedłem do domu.
Aneta rozgościła się na dobre. Zaczęła trzaskać garami, szafkami.
-Tak bardzo chciałeś kiedyś żeby to z krzyśkiem się nie stało. Pamiętasz? Więc czego chcesz. Będziesz miał dziecko. Ciesz się.
-Kochanie co chcesz na obiad?
Zaciskając palce na rękojeści walizki zaniosłem je do jej, do Ady pokoju.
-Musimy poważnie porozmawiać, obiad poczeka.
Usiadłem w kuchni patrząc na jej lekko zaokrąglony brzuch, z jednej strony cieszyłem się... a z drugiej…
-Nie będzie tak jak kiedyś. Nie jestem twoim kochaniem, a ty moim. Nie jestem już tym samym Fabianem, zacząłem inaczej patrzeć na szczegóły, na świat. Więc proszę cię o jedno, jeśli masz tu mieszkać nie odgrywajmy scenek zakochanej w sobie pary, bo to bez sensu. Mieszkasz tu tylko dlatego, że dałaś mi ultimatum. Część mnie umarła, a inna część żyje dzięki Adzie, nie tobie bo ty, mnie zabiłaś. Wtedy kiedy z Krzyśkiem… Zniszczyłaś cały idealny świat. Wracałem od jubilera, tak, szykowałem się do oświadczyn. Moje serce pękło. Na miliony kawałków. Ada… ona je pozbierała. Oddając siebie. A ja… bojąc się o kontakt z dzieckiem, ponownie umarłem. Ada…
Zabrała tą szczęśliwą część Fabiana ze sobą. Do siebie odchodząc. Więc proszę o jedno. Nie udawaj, ja nie będę. Chciałaś ? To masz. Mieszkasz ze mną. Zniszczyłaś ponownie mi świat.
Wstałem gwałtownie, nie patrząc na rozmazaną twarz kobiety.
Wyszedłem z domu, mając złe przeczucie.

Obudziłam się w białym pokoju. Koło mnie siedziała zatroskana matka. Kiedy zobaczyła, że ‘wróciłam’ wybiegła wołając jakiegoś mężczyznę.
Po chwili wszedł starszawy facet, w białym, lekarskim kitlu. Więc jestem w szpitalu. Pięknie
-Dzień dobry, nazywam się Jakub Nowak jestem lekarzem, prowadzącym. Czy mógłbym panią przeprosić, chciałbym zamienić kilka słów z Adrianną.
Kiedy matka wyszła, mężczyzna po oględnym przebadaniu źrenic, oddechu i reakcji na bodźce, podszedł do jakiegoś ekranu włączył go i podstawił tam zdjęcie.
-To jest zdjęcie Pani macicy, tu są jajniki, jajowody i tak dalej. Proszę skupić się na lewym jajniku.
-Duży. – przełknęłam głośno ślinę, obawiając się najgorszego
-Nie chcę robić tego teraz, kiedy ledwo się pani wybudziła. Ale trzeba wszcząć jak najszybciej leczenie. Na lewym jajniku rozrósł się guz, jest to szybko postępujący, złośliwy nowotwór, którego trzeba szybko usunąć.
-rak? Wyszeptałam cicho- rak? Ja mam raka? Kłamie pan, nie miałam żadnych objawów!
-Niestety, jest on rakiem, szybko postępującym jak już mówiłem, najczęściej pojawia się bez przyczyn, bez niczego. Pojawia się… co dziwne w okresie pomenopauzowym, a pani jest młodą kobietą.
-Zawsze wiedziałam, że jestem wybrykiem- mruknęłam ukrywając twarz w dłoniach.
-Każda choroba ma wyjątki wiekowe, pani Adrianno. Muszę dostać w tej chwili zgodę na leczenie. To ważne, to jest najważniejsza sprawa w tej chwili.
Przekalkulowałam wszystko, to kim jestem, byłam, kim będę.
Poprosiłam o czas. I wiadomości dotyczące przebiegu badań, i skutków po badaniu…
Czułam, że mam w rękach całe swoje życie.
-tylko proszę nie mówić nic mamie. –lekarz spojrzał na mnie jakby odczytując moje zamiary, smutno kiwając głową wyszedł z pomieszczenia

-Maks ja nie dam rady. Nie mogę znieść obecności Anety w tym domu, denerwuje mnie jej zachowanie, śpiewanie pod prysznicem, ten ohydny zapach truskawek wydobywający się z każdego kąta.- żaliłem się koledze rozciągając się tuż przed treningiem
-Jedź do niej? Spojrzał na mnie wzrokiem idioty
- I co powiem? Cześć to ja, ten co złamał sobie i tobie serce? I chcę żebyś wróciła? To nie wystarczy, ona nie jest taka.. jak Aneta, nie poleci na kilka badyli. Złamałem jej serce, wyrzuciłem ją z domu! Kurwa mać.-kopnąłem piłkę, że odbiła się od ściany i podleciała tuż pod nogi trenera
-Drzyzga gorzej ci?- wydarł się podchodząc do naszej dwójki
-Gorzej być nie może trenerze.
-Idź do domu co ?
-Wszędzie byle nie do domu. Mieszka tam kobieta, która spodziewa się mojego dziecka…
-Ada jest w ciąży?- do rozmowy wtrącił się biegający w kółko Krzysiek-nie pierdziel, dałeś się złapać. To ci dobre!
Zaciskając ręce w pięści, starałem się z całych sił mu nie przylać.
-Ady. Nie. Ma –wycedziłem przez zaciśnięte zęby-Aneta
-Aneta? Z tobą? Nie gadaj?- jego mina była na tyle zdezorientowana, że zacząłem mieć wątpliwości.
-Panowie, to jest trening, nie zapominajcie, a nie kółeczko przyszłych tatusiów, wracać do rozciągania, albo każdy będzie miał dodatkowe 5 kółek!

Ryzyko wystąpienia raka jajnika zależy od ilości i częstości owulacji w życiu kobiety. Związane z owulacją przerwanie ciągłości nabłonka jajnika oraz drażniący wpływ zawierającego estrogeny płynu pęcherzykowego zwiększają ryzyko wystąpienia raka jajnika. Czynnikami ryzyka rozwoju raka jajnika są:
  • Brak ciąży
  • niepłodność
  • stymulacja
  • nakłucia powierzchni jajnika przy pobieraniu oocytów
  • przebyta choroba nowotworowa
  • stan po radioterapii miednicy mniejszej z powodu innych nowotworów
  • mutacje w genach BRCA1 i BRCA2
  • wiek - na ryzyko rozwoju raka jajnika bardziej narażone są starsze kobiety
  • przebyta świnka
  • działanie talku
Początkowy okres rozwoju nowotworu przebiega bezobjawowo. Ponieważ objawy pojawiają się zwykle, gdy guz przekracza 7 cm, nowotwór jest zwykle wykrywany w późnym stadium. Pacjentki zgłaszają najczęściej:
  • ból w podbrzuszu
  • zwiększenie obwodu brzucha
  • objawy ucisku na narządy sąsiednie
Niewiele rozumiałam z tego lekarskiego bełkotu. Kartki porozrzucałam po całej sali.
Patrzyłam tępym wzrokiem w litery, powoli składając je w spoistą całość.
Z wizyty psychologa i doktor ginekolog dowiedziałam, się że trzeba będzie wyciąć jajnik, co może zostać spowodowane… bezpłodnością. Do dzisiaj, muszę podpisać oświadczenie…
Już wiem co zrobię.


Kiedy się dowiedziałeś?- po treningu gdy szedłem powoli do auta podbiegł do mnie Krzysiek
-Po meczu. Napisała, zadzwoniła, przyjechała. Jak graliśmy z ZAKSĄ
-który miesiąc?
-początek 5- otarłem zmęczoną twarz rękoma. –chcesz coś? Naprawdę jestem zmęczony
-czekaj, początek piątego? – patrzyłem jak blednie, jedynie co mi na myśl przyszło, że złapała nie tego siatkarza co trzeba
-proszę powiedz, że wasz romans trwał od jakiś 3-4 miesięcy,
-w zasadzie… - odsunął się trochę dalej- od roku…
-KURWA- kopnąłem auto, nie bacząc na to, że wgniotłem blachę i włączył się alarm- wsiadasz teraz do auta i jedziemy do mnie.
Z trzęsącymi się rękoma usiadłem za kółkiem, odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon.
Wchodząc do domu nie panowałem nad sobą. Krzysiek szedł powoli tuż za mną.
-ANETA!- wydarłem się tak, że jeszcze chwilę słyszałem głos w głowie.
Zeszła, ładnie ubrana, umalowana, z uśmiechem na twarzy jednak gdy zobaczyła mój stan i osobę stojąca nieopodal jej uśmiech szedł z twarzy.
-czyje jest to dziecko! Tylko nie kłam.-Usiadła na kanapie i zaczęła mówić
- Sam dobrze wiesz, że się nam nie układało, kłótnie, sprzeczki. Kiedy się kochaliśmy, nie dochodziłam nie miałam z tego satysfakcji. Byłeś ale cię nie było. Zachowywałeś się jakbyśmy byli ze 20 lat po ślubie. Ciąge jakieś wąty, zmęczenie, niczym kobieta. Jestem młoda, piękna, chciałam życia! Orgazmów! Seksu, a przy tobie.. nie potrafiłam, nie ogłam. Po pewnym czasie zacząłeś mnie obrzydzać jako partner. Kiedy dochodziłeś ja leżałam z ochotą. A ty odwracałeś się i spałeś.
Pojawił się Krzysiek…
-Dlaczego nie powiedziałaś, że to moje dziecko? I tak by się wydało!
-Bo ty się nie nadajesz na ojca, chodzisz na dziwki, pukasz to co się nawinie, a wiem, że dziecko, przy Fabianie byłoby… wychowywane. A nie…
-Zniszczyłaś mi życie, ponownie weszłaś w nie z butami! Zachowałaś się jak najgorsza…
-Fabian, mimo wszystko, to jest kobieta, nie przesadaj. –krzysiek stanął w jej obronie. Spojrzałem na nią i niego i przed oczym stanęła podobna sytuacja co kiedyś, deja vu?
-Powtórzę się : masz trzy godziny, aby spakować swoje manele, o ile wiem, twoi rodzice mieszkają w Warszawie, ja nie muszę się tobą zajmować. Jesteś nikim w moich oczach. Wychodzę, klucze wrzuć do skrzynki na listy.
Wyszedłem zostawiając Wierzbowskiego w domu, wsiadłem do samochodu, ruszyłem w stronę Koszalina.

-Pani Adrianno, proszę myśleć rozsądnie! Nie może pani- lekarz podsuwał mi pod nos kartki papieru
-Nie? To patrz pan. – wzięłam je, i przedarłam w pół- to było moje życie, przegrałam je. Dziękuję. Proszę o wypis na własne życzenie, i niech nikomu pan nie mówi! Jasne? -Kiwając głową z niedowierzaniem zbierał papiery
-Zdaje pani sobie sprawę, że bez leczenia tak zaawansowanego nowotworu, mogą wdać się przerzuty… zostanie pani zaledwie kilka, kilkanaście dni, może miesiąc, lub niecałe dwa.
Nie chcę zło wróżyć, ale taka jest prawda, jest pani młodą kobietą, młodą, piękną. Nie chce pani dostać jeszcze jednej szansy?
Szansy na życie, którego rok rocznie ten rak odbiera trzem tysiącom kobiet? Dziecko… rozumiem, że o to chodzi. Na dziecku świat się nie kończy, z resztą medycyna działa cuda. A poza tym, to tylko jeden jajnik, drugi zostanie. Można żyć . musi pani żyć.
Niech pani to przemyśli, przyjdę przed wieczornym obchodem ordynatora.
Wyszedł zostawiając mnie z mętlikiem.
Siedziałam na krześle, patrząc na w pół spakowaną torbę.
Wyjęłam ciuchy z walizki, i wybiegłam za doktorem, wtem ponownie otoczyła mnie nicość.
Umarłam??

Siedzę i się zastanawiam czy sama sobie zło wróże.
Mama, babcia i wyniki badań namieszały mi w głowie. Wiedźma chora? Poważnie chora
Miejmy nadzieję że nie.
Tymczasem. Wiedźma po przebudzeniu idzie dalej spać.
Magdaleno, kocham Cię. Siostrzyczko, moja opoko.
Aha, napisałam, wysłałam wiersz na konkurs do Wlazłego, później go dodam.

czwartek, 14 marca 2013

część dziewiąta



Kiedy wyszłam z domu, opadłam bezwiednie na kolana. Nie wierzyłam, że to działo się naprawdę. Nie potrafiłam sobie tego przyswoić jako porzucona, dziewczyna.
Schodząc powoli po schodkach modliłam się aby nagle zbiegł za mną, złapał za rękę i powiedział, że żartował.
Dochodziła 18, jako że początek marca, na dworze było już totalnie ciemno. Szaro.  Zaczęło mżyć.
Po prostu, żyć nie umierać. Mijając po raz ostatni dzielnice Fabianowego osiedla, szłam w stronę centralnego, mając na uwadze to że w portfelu mam zaledwie 5-6 złoty. Dojadę z północnej na południową część Warszawy, nawet mi zabraknie.
Koło godziny 21 zaczęło się robić naprawdę zimno. Przed oczami miałam wizję zamarznięcia, lecz…
Zawinęłam się szalikiem jeszcze mocniej, i ruszyłam w stronę miejsca, gdzie obiecywałam sobie nigdy nie wracać.
W dłoni dzierżąc skromną walizkę, pchnęłam czerwone drzwi Melodii.
Gdy wchodziłam czułam się dziwnie, jakbym porzucała własną osobowość. Wracając do burdelu, czułam się znowu tą samą Adą, co postanowiłam, że nigdy ją nie będę.
Nie chciałam, jednak zostałam zmuszona.
-Ada?- Puszysta burdelmama spojrzała niedowierzając.- co się dziecko stało?
Nie wiedziałam co zrobić, stałam i patrzyłam na nią nie mogąc nic powiedzieć. Słowa utknęły w gardle.
-Czy mogę zostać tu na noc?
Spojrzała na mnie wzrokiem zdezorientowanej matki, już miałam się wycofać gdy podniosła rękę, by wytrzeć mi łzy z polika.
-Niebawem kończę zmianę, mieszkam sama, więc jeśli chcesz możesz przekoczować dzisiejszą noc u mnie. Nie jest to jakiś apartament, czy coś..
-Ja.. Dziękuję.
Usiadłam w rogu, by nikt mnie nie zauważył. Czekałam aż kobieta zmieni się z równie starszą babką.
Wyjęłam telefon, z nadzieją na jakąkolwiek wiadomość. Nic. Zero.
Ukryłam twarz w dłoniach i ponownie dałam upust emocjom.
Fabian, wyrwał mi serce.
Jestem niepełna, pusta. Sama.
Wykręciłam numer do mamy, lecz gdy spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, doszłam do wniosku, że jest za późno, by dzwonić.
Oparłam głowę na ramionach, zamknęłam oczy, czując narastający ból serca. Czy warto?
Poczułam lekki dotyk na ramieniu, uniosłam głowię i ujrzałam panią Basię w kurtce, zarzuciłam swoją i wyszłam za kobietą, mijając byłe koleżanki, prostytutki.
Po 10 minutach doszłyśmy do malutkiego domku.
Wchodząc po schodach, czułam że dobrze zrobiłam odchodząc teraz. Jutro wrócę do domu.
Kobieta zrobiła mi herbaty i kanapkę, usiadła tuż naprzeciwko mnie i patrzyła spokojnie.
Nie wiem kiedy zaczęłam mówić.
Złapała mnie za rękę i patrzyła smutnym wzrokiem.
Pokierowała mną i zaprowadziła do łazienki, gdzie zdjęłam z siebie ciuchy, i weszłam pod prysznic lejąc na siebie zimną wodę.
Może to pomoże mi się otrząsnąć…
               
Stałem i patrzyłem ze łzami w oczach na zamykane drzwi.
Moja opoka opuściła mój dom rozpłakana, bez pieniędzy, bez niczego. Uderzyłem ze złości ręką w ścianę. Poczułem ból, jednak ten był mniejszy niż ten co czuję w sercu.
Wszystko tak idealne, tak… prawdziwe rozwaliło się na setki części, z mojej głupoty.
Usłyszałem pukanie do drzwi, rozradowany biegłem do drzwi z nadzieją, że moje serce wróciło, zbesztać mnie z nadzieją, że damy sobie radę.
Kiedy otworzyłem, uśmiech jaki widniał na twarzy zmarkotniał
-Tobie co?- Maks wszedł do domu –Hej Ada!!- krzyknął wyczekując odpowiedzi- śpi?
Nie odpowiedziałem wszedłem do pokoju i rzuciłem się na kanapę, na której tak nie dawno wyrywałem sobie serce, wyznając najgorszą prawdę.
-Stary? Co się dzieje?- usiadł obok mnie, widząc moje zapłakane oczy
-Ady nie ma. –ledwo co wypowiedziałem te słowa, wybuchnąłem płaczem. – nie ma, zjebałem, ja…
Dławiłem się łzami, mając nadzieję, że to tylko głupi sen.
Wyciągnąłem telefon, wpisałem z pamięci jej numer. Długo się zastanawiałem, aby zadzwonić. Jednak zrezygnowałem, nie będę jej mieszał.
-Co się tutaj stało?
-Anita. Anita jest w ciąży. Ze mną. Powiedziała, że jeśli… jeśli nie będzie mogła tu wrócić… i nie będę sam, nie będę miał kontaktu z dzieckiem, spanikowałem. Dała mi wszystkie badania od lekarza. Wyniki, papiery z datą poczęcia… Kazałem się Adzie wyprowadzić.
Maks wciągnął głośno powietrze. Nie patrzyłem na niego. Wiem co myśli, niedawno zarzekałem się o miłości do Ady, a teraz? Teraz błąka się gdzieś po Warszawie. Sama, w tą zimną noc. Sama.
-Gdzie ona jest?
Załamałem ręce, dałbym wszystko, żeby wiedzieć.
-chodź poszukamy jej! Szybko! – zerwałem się szybko ubrałem buty, kurtkę, zakluczyłem mieszkanie. Gdy wyszedłem na to zimno załamałem się jeszcze bardziej.
Pierwszym krokiem, był dworzec centralny.
Jednak i tam jej nie było. Sprawdziliśmy wszystkie bary, knajpy, wszystko.
-Fabian? A Melodia? Zadzwoń do niej
Zatrzymałem się gwałtownie, wyciągnąłem komórkę i bez obiekcji, wykręciłem jej numer

Gdy leżałam na kanapie kręciłam się, nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Brakowało mi jego apachu, jego dotyku. JEGO
Poczułam wibrację pod poduszką. Gdy zerknęłam na ekran łzy momentalnie zalęgły się w oczach.
Odrzuciłam połączenie, nie chce ranić siebie jeszcze bardziej.
Po chwili telefon ponownie zawirował
‘Powiedz, gdzie jesteś. F.’
‘Obierz, proszę’
‘Ada!’
‘Kochanie, proszę’
‘Ada. Zawiadomię policję, jak nie odbierzesz’
‘Daj znać’
Dla świętego spokoju, i bezpieczeństwa pani Basi wystukałam wiadomość. Wyłączyłam telefon. Płacząc przekręciłam się na bok, z nadzieją, że usnę.

Siedziałem na ławce w parku, pisząc co rusz kolejne wiadomość. Nie odebrała, odrzuciła połączenie, czemu mnie to nie dziwi?
Gdy poczułem wibrację, zeskoczyłem z ławki. Maks spojrzał na mnie wyczekująco.
‘Nie dzwoń, nie pisz. Dla ciebie już nie istnieję, chociaż masz moje serce. Jestem bezpieczna, panie tato’
Rzuciłem telefonem, który roztrzaskał się na wszystkie części.
Maks stanął naprzeciwko mnie i nie bacząc na wzrok innych ludzi, przytulił mnie do siebie pozwalając na upust moim łzom.
Wracając do domu, zaszliśmy do nocnego.
Kiedy wszedłem do domu, uderzył mnie słodkawy zapach jej perfum, biegałem po domu jak opętany otwierałem wszystkie okna, tylko żeby się go pozbyć. Jednak po chwili, zamykałem je równie szybko.
Chciałem żeby został.
Usiadłem przed telewizorem. Maks tuż obok.
Otworzyłem pierwsze piwo, drugie, trzecie, czwarte…
Upojony alkoholem usnąłem.  Maks ze mną.

Obudziłam się gwałtownie wciągając powietrze. Myślami byłam daleko, jednak musiałam zadzwonić do matki.
Wykręcając jej numer błagałam, aby była wyrozumiała.
-tak córeczko? –słysząc spokojny głos matki, rozpłakałam się. powiedziałam jej wszystko do początku, zarzekła się, że jeszcze dziś prześle mi pieniądze. Jednak i to wiedziałam, że pieniądze z konta na konto idą minimum dwa dni
-Podam ci numer swojego konta, dam ci pieniądze, a Twoja mama przeleje mi równowartość dobrze?. kobieta staneła tuz obok i przytuliła mnie do piersi- nie martw sie, bedzie okej

Takim sposobem stałam trzy godziny później na centralnym.
Takim sposobem odcięłam się od Warszawy, zostawiając w niej serce.
-ADA!!! – odwróciłam się mechanicznie, ujrzałam biegnącego Maksa
-Co ty tu..
-FABIAN ZNALAZŁEM JĄ!- serce mi stanęło. Zamarzło
Kiedy chciałam wejść do przedziału Maks stanął przed drzwiami uniemożliwiając mi to.
-Ada, ja.. przepraszam wróć, damy sobie rade, kocham cię. Ada proszę spójrz na mnie, Ada… - słowotok Fabiana świadczył tylko o tym, że jest zdenerwowany.
Nie spojrzałam, nie patrzyłam słuchałam.
-Ada proszę. – Zaczęli wywoływać mój pociąg.
Odepchnęłam Maksa, wsiadłam do przedziału. Zasłaniając okno, zobaczyłam tylko roztrzepaną, zapłakaną twarz mojej miłości.
Patrzyłam i czułam łzy płynące po twarzy.
Zasłoniłam okno do końca, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, z całej sytuacji.
Straciłam serce, miłość, rozum po trochu.
Stałam się nikim. Ponownie.


Wiedźma satała się starsza o rok. 
enjoy. 
straciłam przyjaciela/kolegę/ Madzia wiem co powiesz, jednak zawsze zadra zostaje głęboko.
jutro przyeżdża tatuś, dostaję pieniądze i idę tatuaż robić. może dodam zdjęcie?
A w niedzielę, go Gdańsk. wiedźma idzie kibicować przyszłemu, niedoszłemu mężowi. 
Plińśki strzeż się!

piątek, 8 marca 2013

Liebster Award

1. Dlaczego wybrałaś akurat taki temat opowiadania? 
2. Masz jakieś rytuały, które wykonujesz podczas pisania, czy też po prostu siadasz i piszesz? ;)
3. Jeśli miałabyś być zwierzęciem, jakie zwierze byś wybrała? 
4. Ulubiony zespół/piosenkarz/piosenkarka?
5. Ulubiony film? :) 
6. Jeśli miałabyś możliwość zostania milionerką, wykorzystałabyś to? 
7. Wymarzony zawód? :D 
8. Ulubiony sport? 
9. Jest jakieś wydarzenie z twojego dzieciństwa, które zapamiętasz do końca życia? 
10. Możesz na jeden dzień stać się niewidzialną, albo nauczyć się latać. Co wybierasz?
11. Ulubiony owoc? xD 

1. Bo jest inny niż wszystkie inne. trochę jak ja.
2. palę fajkę za fajką. piję kawę, ewentualnie słucham muzyki, i nachodzi ochota na pisanie. 
3. LENIWIEC. tak leniwego człowieka jak ja, nie ma chyba na świecie.
4. Panik/mój ziom, Pepis/Pink.
5. mimo wszystko Casablanca i Myśl jak facet
6. ale nie po trupach! 
7. masażysta, bądź fizjoterapeuta.
8. muszę? siatkówka . 
9. ucieczka z domu, szlajanie się po blokach do 4 nad ranem w między czasie bycie poszukiwaną przez policję ;)
10. niewidzialną. by podglądać siatkarzy ! (joke)
11. mango! 


nominuję :
http://naranja-vb.blogspot.com
http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com
http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com
http://pokochac-znow.blogspot.com


moje pytania:

1. dlaczego siatkówka?
2. masz możliwość zostać fotografem sportowym, wybierz jeden klub siatkarski, którego bedziesz fotografować
3. ulubiony sportowiec?
4. piosenka przy któej pisałaś ostatni rozdział?
5. mecz Skra - Sovia, komu kibicujesz?
6. wygrywasz bilet na LŚ. nie możesz jechać, komu oddajesz bilet?
7. o czyim autografie/zdjęciu/ koszulce marzysz?
8. kogo masz na tapecie w komórce, na pulpicie
9. za co cenisz opowiadania
10. skąd bierzesz pomysły na opowiadanie
11. ulubiony środkowy ?