Blog całkowicie poświęcony Magdzie, bo bez Ciebie kochanie byłabym nikim.

piątek, 22 marca 2013

część dziesiąta.



Pomiędzy Gdańskiem a Koszalinem gdzie miałam przesiadkę, wyrzuciłam kartę SIM przez okno. Dręczyły mnie wiadomości, telefony. Napisałam tylko mamie, że będę koło 6 w domu. Żeby się nie martwiła.  
Siedziałam ze starszą panią w przedziale, która spokojnie znosiła moje szlochanie.
Nie pytała, nie dociekała, po prostu była tak, jakby jej nie było.
Jak nasza miłość.
Nieprzespana droga, pomieszana z chwilowymi snami, spowodowała, że wysiadłam w Koszalinie wyglądając jak zombie.
Zawołałam taryfę, i piętnaście minut później znalazłam się przed drzwiami. Zapukałam cichutko, weszłam do środka gdzie w kuchni czekała już mama.
Podeszła, przytuliła, nie pytała.
Poszłam się położyć. Odespać podróż. Kręciłam się z miejsca na miejsce, bolał mnie brzuch, głowa. Tłumaczyłam sobie to nerwami.
Przebudziłam się z reakcją wymiocin.
Zwróciłam całe śniadanie, plus jakieś trzy czwarte własnej osobowości.
Podejrzewałam najgorsze. Modliłam się tylko, aby to były złe lęki.
Umyłam się, przebrałam w czyste ciuchy. Zeszłam do kuchni gdzie leżała karteczka
‘Jestem w pracy, będę po 18. Mama’ spojrzałam na tarczę zegarka. 13 40
Ubrałam buty, kurtkę, i z sercem na dłoni poszłam w stronę najbliższego panaceum
Po uprzednim zarejestrowaniu się stanęłam w kolejce do ginekologa.
Kiedy nadeszła moja kolej, z drżącymi kończynami weszłam do gabinetu.
Pokazałam swoją książeczkę zdrowia, przedstawiłam najważniejsze wiadomości, nie ujmując poprzedniej pracy
-Nie jest pani w ciąży- ulga jaka przeszła moje ciało była nie do opisania. Po wykonanych badaniach, lekarz siedział z niewyraźną miną, więc strach obleciał mnie po czubki włosów.-jednak badania mnie niepokoją. Hemoglobina i Leukocyty są bardzo, ale to bardzo podwyższone. I te bóle. Nie wiem… będzie trzeba ponowić badania, ale to nie dzisiaj. Przepiszę pani coś na ból, nic innego na razie nie mogę zrobić. Ale jutro z rana proszę się wstawić na oddziale doraźnym, będę tam od 7 30. Proszę, to skierowanie.
Wychodząc z gabinetu czułam w pewien sposób ulgę, lecz słowa lekarza zaniepokoiły mnie na tyle, bym mogła zapomnieć o nim.
Wchodząc z siatkami zakupów do domu, nie myślałam już o niczym. Złapał mnie gwałtowny ból, tak, że poczułam się lekka, przed oczami miałam mroczki, a  później tylko ciemność.

Siedziałem w domu, patrząc na zdjęcie w telefonie. Straciłem ją. Straciłem na zawsze.
‘nie ma takiego numeru’
Czego mogłem się spodziewać…
Sam sobie wbiłem nóż w plecy, sam. Kurwa! Rzuciłem telefonem w ścianę. Oparłem ręce na dłoniach, czy zawsze musi się coś spierdolić? Czy zawsze JA muszę coś spierdolić…
Usłyszałem pukanie do drzwi. Zebrałem się w sobie. Wpuściłem Anetę z walizkami do domu, pokierowała się do dawnego pokoju Ady, a ja zszedłem na dół po resztę.
Wnosząc torby czułem się jakbym był obserwowany. Rozejrzałem się wokół, jednak nie zobaczyłem nikogo.
-Siada ci na łeb idioto. – mamrocząc pod nosem obelgi kierowane do siebie samego wszedłem do domu.
Aneta rozgościła się na dobre. Zaczęła trzaskać garami, szafkami.
-Tak bardzo chciałeś kiedyś żeby to z krzyśkiem się nie stało. Pamiętasz? Więc czego chcesz. Będziesz miał dziecko. Ciesz się.
-Kochanie co chcesz na obiad?
Zaciskając palce na rękojeści walizki zaniosłem je do jej, do Ady pokoju.
-Musimy poważnie porozmawiać, obiad poczeka.
Usiadłem w kuchni patrząc na jej lekko zaokrąglony brzuch, z jednej strony cieszyłem się... a z drugiej…
-Nie będzie tak jak kiedyś. Nie jestem twoim kochaniem, a ty moim. Nie jestem już tym samym Fabianem, zacząłem inaczej patrzeć na szczegóły, na świat. Więc proszę cię o jedno, jeśli masz tu mieszkać nie odgrywajmy scenek zakochanej w sobie pary, bo to bez sensu. Mieszkasz tu tylko dlatego, że dałaś mi ultimatum. Część mnie umarła, a inna część żyje dzięki Adzie, nie tobie bo ty, mnie zabiłaś. Wtedy kiedy z Krzyśkiem… Zniszczyłaś cały idealny świat. Wracałem od jubilera, tak, szykowałem się do oświadczyn. Moje serce pękło. Na miliony kawałków. Ada… ona je pozbierała. Oddając siebie. A ja… bojąc się o kontakt z dzieckiem, ponownie umarłem. Ada…
Zabrała tą szczęśliwą część Fabiana ze sobą. Do siebie odchodząc. Więc proszę o jedno. Nie udawaj, ja nie będę. Chciałaś ? To masz. Mieszkasz ze mną. Zniszczyłaś ponownie mi świat.
Wstałem gwałtownie, nie patrząc na rozmazaną twarz kobiety.
Wyszedłem z domu, mając złe przeczucie.

Obudziłam się w białym pokoju. Koło mnie siedziała zatroskana matka. Kiedy zobaczyła, że ‘wróciłam’ wybiegła wołając jakiegoś mężczyznę.
Po chwili wszedł starszawy facet, w białym, lekarskim kitlu. Więc jestem w szpitalu. Pięknie
-Dzień dobry, nazywam się Jakub Nowak jestem lekarzem, prowadzącym. Czy mógłbym panią przeprosić, chciałbym zamienić kilka słów z Adrianną.
Kiedy matka wyszła, mężczyzna po oględnym przebadaniu źrenic, oddechu i reakcji na bodźce, podszedł do jakiegoś ekranu włączył go i podstawił tam zdjęcie.
-To jest zdjęcie Pani macicy, tu są jajniki, jajowody i tak dalej. Proszę skupić się na lewym jajniku.
-Duży. – przełknęłam głośno ślinę, obawiając się najgorszego
-Nie chcę robić tego teraz, kiedy ledwo się pani wybudziła. Ale trzeba wszcząć jak najszybciej leczenie. Na lewym jajniku rozrósł się guz, jest to szybko postępujący, złośliwy nowotwór, którego trzeba szybko usunąć.
-rak? Wyszeptałam cicho- rak? Ja mam raka? Kłamie pan, nie miałam żadnych objawów!
-Niestety, jest on rakiem, szybko postępującym jak już mówiłem, najczęściej pojawia się bez przyczyn, bez niczego. Pojawia się… co dziwne w okresie pomenopauzowym, a pani jest młodą kobietą.
-Zawsze wiedziałam, że jestem wybrykiem- mruknęłam ukrywając twarz w dłoniach.
-Każda choroba ma wyjątki wiekowe, pani Adrianno. Muszę dostać w tej chwili zgodę na leczenie. To ważne, to jest najważniejsza sprawa w tej chwili.
Przekalkulowałam wszystko, to kim jestem, byłam, kim będę.
Poprosiłam o czas. I wiadomości dotyczące przebiegu badań, i skutków po badaniu…
Czułam, że mam w rękach całe swoje życie.
-tylko proszę nie mówić nic mamie. –lekarz spojrzał na mnie jakby odczytując moje zamiary, smutno kiwając głową wyszedł z pomieszczenia

-Maks ja nie dam rady. Nie mogę znieść obecności Anety w tym domu, denerwuje mnie jej zachowanie, śpiewanie pod prysznicem, ten ohydny zapach truskawek wydobywający się z każdego kąta.- żaliłem się koledze rozciągając się tuż przed treningiem
-Jedź do niej? Spojrzał na mnie wzrokiem idioty
- I co powiem? Cześć to ja, ten co złamał sobie i tobie serce? I chcę żebyś wróciła? To nie wystarczy, ona nie jest taka.. jak Aneta, nie poleci na kilka badyli. Złamałem jej serce, wyrzuciłem ją z domu! Kurwa mać.-kopnąłem piłkę, że odbiła się od ściany i podleciała tuż pod nogi trenera
-Drzyzga gorzej ci?- wydarł się podchodząc do naszej dwójki
-Gorzej być nie może trenerze.
-Idź do domu co ?
-Wszędzie byle nie do domu. Mieszka tam kobieta, która spodziewa się mojego dziecka…
-Ada jest w ciąży?- do rozmowy wtrącił się biegający w kółko Krzysiek-nie pierdziel, dałeś się złapać. To ci dobre!
Zaciskając ręce w pięści, starałem się z całych sił mu nie przylać.
-Ady. Nie. Ma –wycedziłem przez zaciśnięte zęby-Aneta
-Aneta? Z tobą? Nie gadaj?- jego mina była na tyle zdezorientowana, że zacząłem mieć wątpliwości.
-Panowie, to jest trening, nie zapominajcie, a nie kółeczko przyszłych tatusiów, wracać do rozciągania, albo każdy będzie miał dodatkowe 5 kółek!

Ryzyko wystąpienia raka jajnika zależy od ilości i częstości owulacji w życiu kobiety. Związane z owulacją przerwanie ciągłości nabłonka jajnika oraz drażniący wpływ zawierającego estrogeny płynu pęcherzykowego zwiększają ryzyko wystąpienia raka jajnika. Czynnikami ryzyka rozwoju raka jajnika są:
  • Brak ciąży
  • niepłodność
  • stymulacja
  • nakłucia powierzchni jajnika przy pobieraniu oocytów
  • przebyta choroba nowotworowa
  • stan po radioterapii miednicy mniejszej z powodu innych nowotworów
  • mutacje w genach BRCA1 i BRCA2
  • wiek - na ryzyko rozwoju raka jajnika bardziej narażone są starsze kobiety
  • przebyta świnka
  • działanie talku
Początkowy okres rozwoju nowotworu przebiega bezobjawowo. Ponieważ objawy pojawiają się zwykle, gdy guz przekracza 7 cm, nowotwór jest zwykle wykrywany w późnym stadium. Pacjentki zgłaszają najczęściej:
  • ból w podbrzuszu
  • zwiększenie obwodu brzucha
  • objawy ucisku na narządy sąsiednie
Niewiele rozumiałam z tego lekarskiego bełkotu. Kartki porozrzucałam po całej sali.
Patrzyłam tępym wzrokiem w litery, powoli składając je w spoistą całość.
Z wizyty psychologa i doktor ginekolog dowiedziałam, się że trzeba będzie wyciąć jajnik, co może zostać spowodowane… bezpłodnością. Do dzisiaj, muszę podpisać oświadczenie…
Już wiem co zrobię.


Kiedy się dowiedziałeś?- po treningu gdy szedłem powoli do auta podbiegł do mnie Krzysiek
-Po meczu. Napisała, zadzwoniła, przyjechała. Jak graliśmy z ZAKSĄ
-który miesiąc?
-początek 5- otarłem zmęczoną twarz rękoma. –chcesz coś? Naprawdę jestem zmęczony
-czekaj, początek piątego? – patrzyłem jak blednie, jedynie co mi na myśl przyszło, że złapała nie tego siatkarza co trzeba
-proszę powiedz, że wasz romans trwał od jakiś 3-4 miesięcy,
-w zasadzie… - odsunął się trochę dalej- od roku…
-KURWA- kopnąłem auto, nie bacząc na to, że wgniotłem blachę i włączył się alarm- wsiadasz teraz do auta i jedziemy do mnie.
Z trzęsącymi się rękoma usiadłem za kółkiem, odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon.
Wchodząc do domu nie panowałem nad sobą. Krzysiek szedł powoli tuż za mną.
-ANETA!- wydarłem się tak, że jeszcze chwilę słyszałem głos w głowie.
Zeszła, ładnie ubrana, umalowana, z uśmiechem na twarzy jednak gdy zobaczyła mój stan i osobę stojąca nieopodal jej uśmiech szedł z twarzy.
-czyje jest to dziecko! Tylko nie kłam.-Usiadła na kanapie i zaczęła mówić
- Sam dobrze wiesz, że się nam nie układało, kłótnie, sprzeczki. Kiedy się kochaliśmy, nie dochodziłam nie miałam z tego satysfakcji. Byłeś ale cię nie było. Zachowywałeś się jakbyśmy byli ze 20 lat po ślubie. Ciąge jakieś wąty, zmęczenie, niczym kobieta. Jestem młoda, piękna, chciałam życia! Orgazmów! Seksu, a przy tobie.. nie potrafiłam, nie ogłam. Po pewnym czasie zacząłeś mnie obrzydzać jako partner. Kiedy dochodziłeś ja leżałam z ochotą. A ty odwracałeś się i spałeś.
Pojawił się Krzysiek…
-Dlaczego nie powiedziałaś, że to moje dziecko? I tak by się wydało!
-Bo ty się nie nadajesz na ojca, chodzisz na dziwki, pukasz to co się nawinie, a wiem, że dziecko, przy Fabianie byłoby… wychowywane. A nie…
-Zniszczyłaś mi życie, ponownie weszłaś w nie z butami! Zachowałaś się jak najgorsza…
-Fabian, mimo wszystko, to jest kobieta, nie przesadaj. –krzysiek stanął w jej obronie. Spojrzałem na nią i niego i przed oczym stanęła podobna sytuacja co kiedyś, deja vu?
-Powtórzę się : masz trzy godziny, aby spakować swoje manele, o ile wiem, twoi rodzice mieszkają w Warszawie, ja nie muszę się tobą zajmować. Jesteś nikim w moich oczach. Wychodzę, klucze wrzuć do skrzynki na listy.
Wyszedłem zostawiając Wierzbowskiego w domu, wsiadłem do samochodu, ruszyłem w stronę Koszalina.

-Pani Adrianno, proszę myśleć rozsądnie! Nie może pani- lekarz podsuwał mi pod nos kartki papieru
-Nie? To patrz pan. – wzięłam je, i przedarłam w pół- to było moje życie, przegrałam je. Dziękuję. Proszę o wypis na własne życzenie, i niech nikomu pan nie mówi! Jasne? -Kiwając głową z niedowierzaniem zbierał papiery
-Zdaje pani sobie sprawę, że bez leczenia tak zaawansowanego nowotworu, mogą wdać się przerzuty… zostanie pani zaledwie kilka, kilkanaście dni, może miesiąc, lub niecałe dwa.
Nie chcę zło wróżyć, ale taka jest prawda, jest pani młodą kobietą, młodą, piękną. Nie chce pani dostać jeszcze jednej szansy?
Szansy na życie, którego rok rocznie ten rak odbiera trzem tysiącom kobiet? Dziecko… rozumiem, że o to chodzi. Na dziecku świat się nie kończy, z resztą medycyna działa cuda. A poza tym, to tylko jeden jajnik, drugi zostanie. Można żyć . musi pani żyć.
Niech pani to przemyśli, przyjdę przed wieczornym obchodem ordynatora.
Wyszedł zostawiając mnie z mętlikiem.
Siedziałam na krześle, patrząc na w pół spakowaną torbę.
Wyjęłam ciuchy z walizki, i wybiegłam za doktorem, wtem ponownie otoczyła mnie nicość.
Umarłam??

Siedzę i się zastanawiam czy sama sobie zło wróże.
Mama, babcia i wyniki badań namieszały mi w głowie. Wiedźma chora? Poważnie chora
Miejmy nadzieję że nie.
Tymczasem. Wiedźma po przebudzeniu idzie dalej spać.
Magdaleno, kocham Cię. Siostrzyczko, moja opoko.
Aha, napisałam, wysłałam wiersz na konkurs do Wlazłego, później go dodam.

4 komentarze:

  1. No to się porobiło...
    Ada myślę, że zdecyduje się na leczenie! Musi! Fabian zdąży dojechać na czas!? O Anecie i Krzyśku się nie wypowiadam lepiej, chociaż wspomnę, że jakąś nikłą sympatią obdarzyłam Krzyśka tutaj.

    Kochana mam nadzieję, że nic poważnego się u Ciebie nie dzieje;* a sprawa się wyjaśni :*

    Jak będziesz miała ochotę to wpadnij do mnie :)

    Ściskam ;* ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ada byłaby najgłupszą osobą na świecie, gdyby się poddała i nie walczyła z nowotworem. Musi poddać się operacji! Mam nadzieję, że Fabian zadziała w tej sytuacji i przekona Adę do operacji. A Aneta i Krzysiek są sami siebie warci...

    Pozdrawiam ciepło :* Magda, www.belchatowska-ulica.blogspot.com, kiedys zolto-czarni.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ada, nie daj się. Daj się zoperować! *_*
    Zapraszam do mnie na 8 część
    http://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam ;) No i powiem, ze wciągnęło... Czekam na kolejny ;p

    http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/szesc.html pojawiła się szóstka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony ;p

    OdpowiedzUsuń