Blog całkowicie poświęcony Magdzie, bo bez Ciebie kochanie byłabym nikim.

piątek, 8 marca 2013

część ósma.



Czy życie jest taką sielanką za jaką ją uważamy?
Nadszedł dzień wyjazdu Fabiana z zespołem do Kędzierzyna. Niestety nie mogłam jechać, gdyż dopadło mnie tragiczne przeziębienie, pomieszane z grypą i zapaleniem dróg moczowych. Ciągle sikałam !
Fabian, zaglądał do mnie co chwilę, jednak nie pozwoliłam mu ze sobą spać, ja mogę być chora, on nie.
Z jednej strony fajnie było dostawać śniadanie do łóżka, a z drugiej, bałam się jak mieszkanie wygląda…
W czwartek, gdy wyjeżdżali na mecz z Zaksą postanowiłam się zebrać i zrobić jakieś względne śniadanie, kiedy wyszedł ucałował mnie w głowę, zjadł śniadanie złapał torbę i wyleciał do drużyny, która stała z autokarem tuż przed domem. Więc do piątku mam czas by się zrelaksować.
Usiadłam w salonie, w szlafroku ciepłych skarpetach i włączyłam telewizor. Jakieś denne programy, nie miałam ochoty ich oglądać. Więc wróciłam się do łóżka i nie myśląc za długo usnęłam.
Obudziłam się tuż przed 17. Zerknęłam na telefon z nadzieją na jakąkolwiek wiadomość. Przecież nie jechali przez cały dzień !
Jednak na telefonie nie było ŻADNEJ wiadomości.
Wykręciłam jego numer. Odebrał, zaspany ? Aż dziwne.
-Co?
-Gdzie jesteście, czemu nie dałeś mi znać kochanie?
-Bo nie. Jestem cały i zdrowy, Cześć
Zaskoczona i zmartwiona zachowaniem Fabiana usiadłam na łóżku czując że ta idylla się skończy równie szybko co zaczęła.
Włączyłam sobie komputer, który zostawił specjalnie dla mnie i weszłam na facebooka.
Warszawiacy zachwycali się meczem, składali rzewne życzenia wygranej, oni odpowiadali.
Zorientowałam się, że Fabian jest na komputerze, bo przy jego nazwisku widniała zielona kropka.
Kochanie, coś się stało?
Nie mam ochoty pisać, wybacz siedzę z chłopakami, jestem trochę zajęty.
Wyłączyłam się szybko, zamykając gwałtownie laptopa.
Aż mną za trzęsło. Poczułam zbiegające się łzy w oczach, jednak obiecałam sobie, że nie będę płakać przez faceta.
Czując zbierającą się złość postanowiłam doprowadzić mieszkanie do porządku. Od początku do końca.
Okna, parapety, framugi, podłogi, kafelki, szafki, szuflady, wszystko.
Zmęczona kaszlem i sprzątaniem padłam koło godziny 24 wypompowana z sił na kanapę.
Przełączając z kanału na kanał zostawiłam na MTV i oglądałam Ekipę z Newcastle. Śmiejąc się z tego pornosa z cenzurą, z zachowania dziewczyn i chłopaków jednocześnie myśląc o Fabianie, usnęłam snem niespokojnym.
Obudziłam się cała połamana, kanapa nie jest dobrym miejscem do spania. Definitywnie.
Poszłam pod prysznic aby zmyć z siebie brud dnia wczorajszego, stałam pod prysznicem, lejąc na siebie letnią wodę. Czułam w powietrzu, że coś się dzieje, że coś się zniszczy.
Wyszłam, zostawiając mokre plamy na posadce, stanęłam przed umywalką, wyjęłam szczoteczkę i zaczęłam myć zęby.
Po ogarnięciu swojego wyglądu wyszłam z łazienki do pokoju, przebrałam się w cieplejsze ciuchy, włosy związałam w niedbałego koka, ubrałam buty, kurtkę i wyszłam na spacer.
Chodziłam po mieście, które wydawało mi się, że znam. Przechodząc ulicami, zastanawiałam się co było kiedyś, co będzie później, jakiś melancholijny nastrój mnie dopadł. W międzyczasie zaszłam na kawę i mega duże ciastko. Przesiedziałam tam niecałą godzinę wpatrując się w schodzący się tłok. Pora lunchu. Więc mój siatkarz zaraz rozpoczyna mecz. Zapłaciwszy w kasie za przekąskę ruszyłam szybkim krokiem ku mieszkaniu.
Gdy do niego doszłam przygotowałam sobie dzbanek ciepłej herbaty, wafelki i usiadłam przed telewizorem.
Mecz się zaczął jakieś 15 minut temu. Politechnika jest stratna 6 punktów. Wyjdą z tego, jestem pewna. Jednak Fabiana nie było w wyjściowej szóstce. W drugim secie, Bednaruk wpuścił go na boisko. Ucieszyłam się, widząc z jaką zaciętością stara się dobrze wypaść.
Po godzinie pewne było, że mecz rozstrzygnie tie break.
Jednak dzisiejszy dzień nie sprzyjał chłopakom. Nie wygrali. Zespól z Zagumnym na czele okazał się lepszy. Po odebraniu MVP, którym okazał się Rouzier siatkarze zeszli z boiska.
Ostatni raz spojrzałam na tabelę, gdzie widniał wynik 12:15 dla ZAKSY
Wiedziałam że nie będzie dziś z nim łatwo…
Przeszłam do kuchni gdzie z zamrażalnika wyjęłam mięso mielone. Zaczęłam bawić się w kucharza. Mam nadzieję, że to u chociaż poprawi humor.
Gdy mięso było doprawione i ziemniaki pluskały się w wodzie. Usiadłam przed komputerem i weszłam na swoją pocztę. Żadnej odpowiedzi, jedynie e-mail od operatora poczty.
Wkurzona na potęgę włączyłam sobie telewizor. Przeskakiwałam z programu na program z oczekiwaniem na mojego Drzyzgę zaczęłam ponownie sprzątać niewidzialny kurz z szafek, ułożyłam jedzenie w lodówce warstwami, rodzajami. Ponownie doprawiłam mięso, bo wydało mi się jałowe, nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
W końcu włączyłam sobie 3 metry nad niebem i jak zwykle zaczęłam cytować kwestie.
Po 3 godzinach, dwóch przepłakanych przez Hugo i tą dziwna dziewczynę w drzwiach stanął zły Drzyzga.
-Fabian- stanęłam naprzeciwko niego oczekując jakiegokolwiek ruchu.
Nic, jak gdyby nigdy nic.
Przytuliłam się do niego, ciesząc się z jego obecności. Objął mnie delikatnie i poszedł pod prysznic.
Poczułam, że coś jest nie tak.
Weszłam do kuchni gdzie włączyłam ziemniaki do gotowania, kotlety na rozgrzany olej i po dwudziestu minutach nakładałam wszystko na talerz.
Wszedł podziękował za obiad i zaczął jeść.
-Powiesz mi co się dzieje?
-dasz mi spokojnie zjeść obiad? – warknął ale gdy zobaczył wyraz mojej twarzy dodał już spokojniej- Pogadamy później dobrze?
Wiedziałam, że nie będzie to miła rozmowa.
Wiedziałam.
Nic nie mówiąc jedliśmy. PO zjedzonym posiłku wsadziłam naczynia do zlewozmywaka i patrzyłam wyczekująco na chłopaka.
-przejdźmy do salonu.
Siedziałam jak na szpilkach, nie patrzył mi w oczy,
Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Bałam się.
 Wiedziałam, wiedziałam. Wiedziałam.
-Ada… Ada… Anita… Anita jest w ciąży. Ze mną.
-CO!- poczułam jak zimny pot przechodzi mi przez całe ciało. Dłonie od razu zaczęły drżeć, łzy zaległy w oczach…
-Ada, nie byłem z tobą, nie jestem w zasadzie… - uderzyło mnie to bardziej niż policzek- wtedy… gdy spała z Krzyśkiem… już była w ciąży. Pokazała mi dziś wyniki od ginekologa.
-Czyli…-głos drżał mi bardziej niż po śmierci ukochanego dziadka
-Czyli… pożyczę ci pieniądze… Dam w sumie… ale do jutra… Ada, musisz się wyprowadzić.
-Jak to?-poczułam, że brakuje mi powietrza- mówiłeś, że mnie kochasz. Że nie pozwolisz odejść- nie patrzyłam na to co sobie pomyśli, łzy ciekły mi po twarzy ciurkiem.
-Ada. Kocham, nie kocham nie chce mieć utrudnionego widywania się z dzieckiem, chcę mieć wgląd w jego życie od początku do końca…
-Ja… Ja…- zerwałam się z kanapy w zawrotnym tempie. Pobiegłam schodami do pokoju skąd wyjęłam starą znoszoną walizkę, zaczęłam wrzucać do niej ciuchy, nie składając ich ani układając.
Weszłam do łazienki, ledwo widząc na oczy wrzuciłam do torby swoje kosmetyki, szampony.
Ubrałam kurtkę, buty, ostatni raz spojrzałam na obojętną minę siatkarza i zamknęłam za sobą drzwi.
Właśnie stałam się bezdomna.

cześć i czołem, za kilka godzin Wiedźma idze do szkoły.
no i do 20 siedzi.
Z racji dnia kobiet dodaję dziś dla Was rozdział.
Taki prezencik ! :)
do następnego
Enjoy !

4 komentarze:

  1. Łoo to się narobiło!?
    Kurde ale jak to tak? Może się widzieć z dzieckiem skoro będzie jego ojcem ale dlaczego ma nie być z osobą którą kocha? No chyba że nie kochał...?! ;O
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się narobiło !
    Miejmy nadzieję,że będzie dobrze ;)
    http://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No co za cham! Nie wierzę!
    W ogóle co to za zachowanie wobec kobiety? Jakieś warczenie, omijanie, co to ma być?!
    Oj Drzyzga, podpadasz mi chłopcze ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie 5 rozdział, daj znać, czy ci się podoba, proszę *__*
    http://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń