Poczułam coś mokrego na twarzy, łzy?
Otworzyłam leniwie jedno oko, ale poraziła mnie jasność
pomieszczenia więc gwałtownie je zamknęłam.
Usłyszałam rozradowany krzyk, nie rozumiałam słów.
Ale ktoś krzyczał, kobieta? Mężczyzna?
Nie wiem.
Siedziałem przy jej łóżku, trzymając w rękach jej wątłą
dłoń. Otworzyła jedno oko, jednak zaraz je przymknęła, zawołałem siostrę, która
przybiegła po chwili.
3 dni bytu o jej stan. Trzy dni walki ze śmiercią. Wyszedłem
z pokoju i osunąłem się po ścianie.
Ukryłem twarz w dłoniach, byłem szczęśliwy, jak nigdy. Żadne
uczucie dotąd mi znanych… nie spowodowały takiego stanu…
3 dni wcześniej.
Kiedy kobieta osunęła się po ścianie, po chwili tuż obok
niej znalazło się mnóstwo osób.
Sanitariusze, lekarze pielęgniarki.
Onkolog prowadzący jej przypadek zamknął się z ginekologiem
w sali konferencyjnej.
Mężczyzna jechał z sercem na dłoniach, czuł że jego
przybycie nic nie wskóra,, że zostanie odesłany z kwitkiem. Nikt nie powinien
się tak bawić żadnymi uczuciami innych ludzi. Nikt.
Kupił bukiet krwisto czerwonych róż i niczym nastolatek z
trzęsącymi się kończynami zapukał do drzwi.
Nikt nie otwierał, usiadł tuż przy drzwiach i czekał.
Czekał, czekał, czekał.
-Fabian, - poczuł delikatne szturchanie- Fabian, wstawaj,
nie będziesz spał na korytarzu.
Zerwał się na równe nogi, nie oczekiwał postaci matki
ukochanej, ale widząc smutny wyraz twarzy i zapłakane czerwone oczy wszedł za
kobietą nic nie mówiąc.
Kiedy usłyszał całą prawdę rozpłakał się.
Zostawił przywiędłe kwiaty i pojechał w stronę szpitalu.
Przesiedział 3 dni, ciągnących się w nieskończoność dni.
Wyglądających tak samo, codziennie powtarzając rytuał spania
na niewygodnym szpitalnym krześle, robiąc przerwy na prysznic, i szybki obiad,
który i tak kończył w Sali.
Nie odchodził na krok.
Czuwał.
A ona dryfowała, między jawą a świadomością.
Przebudziła się. czas wszystko naprawić.
2 dni później
-Pani Adrianno. Nie oszukujmy się, czas jest tykającą bombą.
Trzeba jak najszybciej podać panią operacji. Czas tyka, jak
zwariowany.
Kiedy siedziałam w szpitalnym pokoju, czułam jak lekarze
napierają na moją decyzję.
Grają na moich uczuciach, nie wyganiając płaczących matki i
babci, podsyłając smutne pielęgniarki…
Wiedziałam, że zgodzę się na operację. Wiedziałam po tym jak przy moim łóżku znalazł się Fabian.
Wiedziałam, że nie
będzie już tak jak kiedyś, jak dawniej, ale… chciałam spróbować.
-Jestem gotowa. Chcę żyć.
Lekarze klasnęli uradowani, jeden wyszedł wykonując telefon,
drugi zamawiał przez interkom salę operacyjną.
2 dni później.
Kręcił się po korytarzu, od okna do okna. Zerkał na leżącą
wśród białej pościeli ukochaną kobietę.
W kieszeni płaszcza ściskał kwadratowe pudełeczko wyłożone
atłasem.
Wiedział, że chce z nią spędzić resztę życia. Ale nie chce
się oświadczać, nie teraz nie tutaj. Jak wróci z nim do Warszawy.
Pobiorą się i zabiorą się za tworzenie potomstwa. Trzeba
zaludnić kawałek świata. – operacja się udała.
Trzeba czekać aż Ada wybudzi się ze śpiączki,
Usiadł przy pooperacyjnej i dopijał kubeczek kolejnej tego
dnia kawy.
Pielęgniarki patrzyły na niego z litością. Jedna w końcu
zgodziła się przemycić go do ukochanej,
Ubrany w szczelny kitel, wszedł do niezwykle sterylnej sali.
Usiadł koło niej, złapał ją za dłoń. Całował ją, głaskał.
-Jestem tu. Kocham cię. Jutro przyjdę. Jak wrócę, chcę byś
już nie spała.
A ona spała.
Kiedy minęły dwa kolejne dni, lekarze zaczęli się niepokoić.
Nie powiadamiali najbliższych o możliwych konsekwencjach,…
Kiedy przy jej łózku siedziała zmarnowana kobieta, sciskała
jej dłonie, głaskała po twarzy, co rusz całowała
Jej dziecko, jej
jedyne dziecko leży nieprzytomne, już 4 dzień. Nieruchomo, nie dając znaku
życia.,
Wygoniła Fabiana do domu w celu przespania kilku godzin
przed wyjazdem do Warszawy,
Tak, pokonywane co
dwa dni prawie 400 kilometrów źle działa na organizm, ale nie może mu tego
zabronić.
Kiedy żegnał się z ukochaną, wykąpany, świeży, z torbą
treningową w samochodzie, poczuł coś dziwnego przypływ adrenaliny przechodzący
przez całe ciało.
Pożegnał się matką Ady i wyszedł.
Kiedy weszła do Sali jej córki widok jak zobaczyła zatrzymał
jej serce
Ada siedziała na łóżku i piła podawaną wodę przez
pielęgniarkę
-Moje dziecko- rozpłakała się i podbiegła do łóżka, rzucając
w kąt torebkę.
-Cześć mamo. –uśmiechnęła
się szeroko
Biegał czwarte okrążenie, gdy Bednaruk zawołał go z ławki
-telefon.
Wziął aparat do ucha i gdy się rozłączył, ze łzami szczęścia
zaczął ściskać trenera
-Ada się obudziła. Ja…
-Leć, tylko uważaj na drodze.- poklepał go po plechach
Rok później
-Czy Ty Adrianno, bierzesz sobie tego o to Fabiana za męża i
ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?
-Tak, tak biorę- popatrzyła ze łzami w oczach na przyszłego
męża
-Czy ty Fabianie…
-TAK, po stokroć tak! – nie dał dokończyć księdzu, co
rozbawiło wszystkich gości – to znaczy, przepraszam, ale biorę.
-Poproszę obrączki- Maks podszedł trzymając dwie złote
obrączki na poduszeczce . Uśmiechnął się szeroko do młodej pary, wiedział, że
to się tak skończy!
-Przyjmij tę obrączkę w imie mojej miłości do ciebie- Powtórzyli po księdzu, najpiękniejsze słowa
na świecie
-Teraz możesz poca…
Fabian już ją całował, przytulał, położył dłoń na lekko
zaokrąglonym brzuchu, kościół ponownie przeszła salwa śmiechu i bicia braw.
-Witam pani Drzyzga.
-Witam panie Drzyzga, wiesz, będą mnie porównywać do Ewy…
-Ale jesteś piękniejsza od Ewy, żono – ucałował ją raz
jeszcze.
Rok później
-Fabian, weź Witka proszę, ja idę po resztę zakupów.
Mężczyzna porwał syna w ręce i zaczął nim kręcić, mały
piszczał, śmiał się , kurczowo trzymając się rąk taty
Jednak kiedy usłyszeli głuchy łoskot, postawił malca na ziemię i
pobiegł w stronę leżącej na ziemi żony,
Wyjął telefon, i drżącym głosem podał adres dystrybutorce
karetek.
3 miesiące później.
-Ada była niesamowitą osobą. Pełną wiary i nadziei jaką była
walka z rakiem.
Wychowywane dziecko w miłości, przyjaźni to są świadczenia
wierności w łaskę i wolę Bożą…
Zostawiła tu na ziemi męża, syna których będzie doglądać z
nieba.
Przegrała Tą walkę, przegrała walkę z najgorszą chorobą,
jaka może dotknąć młodą kobietę.
Spoczywaj w spokoju, dziecinko, Teraz poproszę męża,
Adrianny o kilka słów.- sypnął piachem i zszedł ku zapłakanej matce dziewczyny
-Jesteś, byłaś i będziesz moim dobrem. Moim szczęściem,
opoką. Kocham Cię i będę kochał.
Wziął delikatną garść piasku i sypnął na białą trumnę
Podszedł do siedzącego na kolanach teściowej syna i
przytulił go mocno, ukrywając twarz w jego ramionach
-Tatusiu, cemu paces? Nie pac. Gdzie mama?
-mama jest synku, mama jest w niebie, u aniołków o tam-
wskazał ręką w niebo. Pożegnaj się z mamusią- dał mu garstkę piasku i wskazał
dół.
-ale mamusia jest tam!- sypnął piaskiem w górę, a ten
się z wiatrem uniósł i opadł na pokrywę
-Tak syneczku, mamusia jest tam…
Przepraszam, nie wiedziałam jak zakończyć, jak dorowadzić to
do końca
Smutny bo i ja
smutna.
Jestem ZDROWA. Wiedźma ma chyba tylko cukrzycę.
Żaden rak, nieborak nie jest mi znany. Więc…
Wszystkiego co najlepsze w białe święta wielkanocne.
A tymczasem idę piec ciasto.
Niebawem pojawi się nowy blog. Info podam tutaj J ahoj!