Kiedy wyszłam z Melodii odsapnęłam świeżym powietrzem,
świeżym, dobre sobie. Przepełnione spalinami, smrodem wielkiego miasta.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła trzecia w nocy. Przeszłam trzy ulice, jednak
zimno dawało się we znaki. Nie chce wracać do domu siedzieć samej w czterech
ścianach… Ale muszę.
Poszłam w stronę parku Jana Pawła II, na ręce naciągnęłam
wełniane rękawiczki, prezent od mojej ukochanej babci. Gdyby wiedziała, co się
ze mną dzieje, załamałaby ręce i wyrzekłaby się mnie, na pewno.
Westchnęłam ciężko zapalając papierosa, ruszyłam powolnym
krokiem oddychając niepewnie. Czułam się nie pewnie, ktoś za mną idzie?
Odwracam się, nikogo nie ma. Odwracam się ponownie i widzę siedzącą postać na
ławce. On za mną chodzi? On mnie prześladuje?
Znajduję w sobie siłę, wewnętrzne wyciszenie i po chwili
słychać stukot moich obcasów.
Staję tuż przed nim opieram ręce na biodrach, poza niezbyt
ciekawa do ucieczki, tak w razie czego, ale gdyby miało coś się stać, już by
się stało.
-Co chcesz-słyszę cichy szept, głos zachrypnięty, jakby
nieużywany od dawna, moje ciało przechodzą dreszcze, przez głowę przechodzi
milion myśli, przypominają się sceny z horrorów, które tak lubię.
Nie wiem co powiedzieć, boje się. Tak strach sparaliżował
całe ciało, nie mogę się ruszyć, kiedy jednak podnosi głowę i patrzy wprost w
moje oczy nabieram powietrza.
Znam go, skądś go znam, ale nie wiem skąd, wiem że jest
człowiekiem, wiec jakaś część przerażenia schodzi ze mnie niczym ciuchy rzucane
po Melodii.
Siadam obok i kładę rękę na jego ramieniu, czuję jak napina
wszystkie mięśnie.
-Co chcesz?-ponawia pytanie patrząc prosto w moje oczy. Widzę w jego oczach złość, smutek, żal.
Przytulam go, wtedy on wtula się ufnie w moje ramiona i
czuję jak jego ciało zaczyna drżeć. Głaszczę go po głowie, szeptając
uspakajające słowa.
Kiedy odsuwa się ode mnie pytam czy mogę mu jakoś pomóc.
Pyta czy go wysłucham, zdziwiona kiwam twierdząco głową.
-Wiesz, zdradziła mnie, byliśmy razem prawie 3 lata!
Przyłapałem ich dzisiaj, w naszej sypialni,
w naszym łóżku, w naszej
pościeli. Ona i mój przyjaciel z klubu wiesz? Wiesz, bo ja siatkarzem jestem
Wiedziałam, wiedziałam że skądś go znam, więc…
-Chciałem się upić, ale nie mogę, nie wziąłem portfela,
dokumentów niczego, po prostu… Mam złamane serce wiesz? Boję się wrócić do
domu, chociaż wydarłem się że mają 3 godziny na spakowanie się. Nie chcę jutro iść na trening, bo wiem że jak
spotkam Krzyśka to albo go zabiję, albo pobiję do nieprzytomności. Nie chcę.
Patrzę na nikłe światło latarki, podążającej w naszą stronę.
Kiedy funkcjonariusz prawa staje przed nami prosi o dokumenty.
Podaję mu swoje, jednak mój rozmówca ma problem
-Fabian, Fabian Drzyzga. Nie mam ze sobą dokumentów, nie
wziąłem bo zawsze gubię. –mówi na jednym wydechu nawet nie mrugając okiem,
chciałabym być taka stanowcza jak on…
Policjant uśmiecha się i wyciąga w jego stronę pliczek z
długopisem, prosząc o autograf dla córki, Fabian beznamiętnie pisze dedykację,
zamaszysty podpis i oddaje to mężczyźnie, który życzy nam miłego wieczoru i
odchodzi.
Siedzę w osłupieniu, nasłuchując jakiegokolwiek odzewu.
Siedzę… myślę
-Wiesz, możesz poczuć się dziwnie, ale może… Jak nie chcesz…
u mnie jest wolna kanapa.
Możesz się przespać, wykąpać. I rano pojedziesz.
-Dobrze. Prowadź
Musi być w totalnej kropce, jeśli decyduje się na nocleg u
kogoś zupełnie obcego.
Kiedy po dziesięciu minutach otwieram drzwi przy Romera 7,
Fabian wybucha śmiechem.
Parzę zdziwiona kiedy wyjaśnia mi, że właśnie z tym numerem
gra.
Posyłam mu nikły uśmiech i zapraszam do siebie.
Ściągam obcasy i kiedy staję boso na podłodze z moich ust
wyrywa się cichy jęk.
-Nigdy, nigdy nie zrozumiem po co wy nosicie takie coś-
podnosi moje czarne 13 centymetrowe szpilki oglądając je z każdej strony.
-Podobają ci się nogi w obcasach?- rugam go, zabierając
obuwie i chowając do szafki
-Lubię na nie patrzeć, to prawda.
-Więc pytania nie było. Głodny? Chce ci się pić?- pytam
wchodząc do kuchni, ten nieśmiało wchodzi za mną rozglądając się po
pomieszczeniu.
Mała jest, no cóż… dla mnie samej jest wystarczająca, ale
jednak kiedy prawie dwumetrowy mężczyzna stara się usiąść przy stoliku, pół
kuchni zostaje zajęta przez jego nogi.
Stare ohydnie wyglądające szafki, kuchenka z obdrapanym
lakierem, lodówka zapewne pamiętająca czasy PRL-u, pralka, i stolik, jedynie co
jest nowe w tej kuchni to czajnik, elektryczny, bo tamten, stary, spadł mi i
odpadła rączka. Sięgam po dwa kubki i wyciągam dwie saszetki herbaty malinowej.
Zalewam je gorącą wodą, pytam go ile słodzi, prawie się oplułam słysząc, że cztery
łyżeczki.
Jednak słodzę i podaję mu ciepły napój za co bardzo
dziękuje.
Wchodzę do saloniku, gdzie na stole leży laptop, i pilot do
telewizora.
Zbieram swoje rzeczy z kanapy i rozkładam ją, wyciągam
świeżą pościel i największy ręcznik jaki posiadam, przebieram kołdrę oraz
poduszki. Narzucam prześcieradło i układam pościel, podaję owy ręcznik
mężczyźnie, nakierowuję go do toalety, po chwili słyszę wodę pod prysznicem.
Siadam w kuchni i wzdycham głęboko. Upijam łyk herbaty i myślę co ja
najlepszego zrobiłam.
Kiedy wychodzi z łazienki, odziany jedynie w bokserki na
moje poliki wstępuje wielki rumieniec. Wybucha śmiechem widząc mojej
zażenowanie, jednocześnie przeprasza za swój strój mówiąc że nie lubi spać w
ciuchach.
-Okej- mruczę tylko i mówię, że teraz moja kolej.
Idę do siebie wyciągam piżamę i szlafrok i po chwili czuję
kojący chłód wody.
Czuję jak wraz z wodą spływa ze mnie brud dnia dzisiejszego,
zapach speluny, zapach mężczyzn.
Jednak wiem, że nie mogę długo lać wody, bo za dużo zapłacę, a każdy grosz to
minuta psychicznego cierpienia.
Odziana w piżamę
wycierając włosy ręcznikiem wchodzę do salonu gdzie rozwalony na całej kanapie
leży siatkarza. Okrywam go kołdrą, sprawdzam jeszcze czy drzwi są zamknięte i
udaję się do siebie.
Otwieram okno i odpalam papierosa.
Tak dziwnie mi. Obok w pokoju śpi mężczyzna, a ja siedzę
sama.
Zaciągam się dymem nikotynowym i stwierdzam smutny fakt.
Pomogłam obcej osobie, pomogłam mężczyźnie, chociaż jestem
dziwką wyzbytą uczuć.
Jestem prostytutką, a to moja historia.
Głupio mi pisać po raz ęty, że uwielbiam Twoją narrację, ale taka prawda :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałąm, że to jakiś duch na tej ławce a to Fabian :D Koniec odważny i bardzo to lubię!
♥
jestem tego samego zdania co Paulina...z każdym kolejnym opowiadaniem stajesz się jeszcze lepsza i za każdym razem mnie zaskakujesz. Ciekawe połączenie Fabiana i prostytutki myślę że oboje mogą od siebie wiele nauczyć!
OdpowiedzUsuńZapowiada się coś mam nadzieję że niesamowitego. Mm, Fabian. :D Stwierdzam, iż już nie lubię jego żony i mam nadzieję, że szybko stanie się byłą żoną. Informuj! ;) Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńW końcu trafiasz w mój gust...
OdpowiedzUsuńnajpierw Plina( którego nie za bardzo lubie)
później krótkie historie... teraz jest el Kapitano(już lepiej)..
A teraz Fabian! (strzał w dziesiątke.) jestem ciekawa co będzie dalej.:DD